Starszy mat Pooli - kotka okrętowa z pancernika USS "Iowa" w mundurze galowym
Kocia marynarska brać
Przez wiele stuleci okrętowy kot był bardzo ważnym członkiem załogi. Przedstawiciele Felidae najróżniejszych ras dbały o to, by podczas rejsów gryzonie nie pustoszyły zapasów żywności. Co istotne, koty okrętowe zawsze sprawowały się w morzu nieporównywalnie lepiej niż psy, które także niejednokrotnie brano na pokład. Nie potrafiły polować, były uciążliwe w utrzymaniu, brzydko pachniały i sprawiały problemy sanitarne (koty jak wiadomo są czystej natury i załatwiają swoje potrzeby do specjalnych pudełek z piaskiem, kuwet, a nawet do marynarskich toalet). Z czasem jednak nawet koty traciły na znaczeniu, gdyż wynaleziono inne, skuteczniejsze sposoby na bezpieczne przechowywanie prowiantu (m.in. chłodnie prowiantowe i specjalne hermetyczne kabiny wodoszczelne).
Najpotężniejszy okręt świata - pancernik USS "Iowa" (BB-61) - na jego pokładzie służyła kotka Pooli
Ciekawostką jest, że koty były szanowane przez ludzi morza nawet za czasów świętej inkwizycji chrześcijańskiej, upatrującej w nich symbolu szatana. Tylko dzięki swojej fizycznej doskonałości i umiejętności przystosowawczych, koty przetrwały ten trudny dla nich okres. Inna sprawa, że polityka kościoła od zawsze była bardzo przewrotna - tępiąc i paląc koty na stosach, jednocześnie w świątyniach i plebaniach "po cichu" wykorzystywano je bowiem do tępienia gryzoni. Umiejętności te szczególnie doceniono, gdy za niedobitkami krzyżowców powracających spod Jerozolimy na ziemie europejskie przybyły chordy szczurów, a wraz z nimi śmiertelne choroby (m.in. dżuma i febra). Mało tego, koty przebywały również na wszystkich okrętach wojennych flot inkwizycji przeznaczonych do "siłowego nawracania niewiernych" w Nowym Świecie (sic!) Bardzo szybko zaaklimatyzowały się w nowym otoczeniu. Regularnie krzyżowały się z amerykańskimi żbikami (am. Wildcats), dzięki czemu powstało sporo nowych, lokalnych ras.
Wojownicy oceanów
W wielu regionach świata żaden statek czy okręt nie wyszedłby w morze bez obecności kota na pokładzie. Koty były traktowane jak talizmany. Ich obecność przynosiła szczęście. Gdy podczas rejsu jakiś kot przypadkowo wypadł za burtę, jednostka – według marynarskiej tradycji - stawała się przeklęta, i groziło jej rychłe zatonięcie lub inna katastrofa. Taka właśnie tajemnicza przygoda spotkała australijski lekki krążownik HMAS "Perth", gdy podczas postoju w porcie kot okrętowy o imieniu Tanjong Prok, uciekł na ląd po trapie. Załoga natychmiast uznała to za zły omen. Krótko po tym zdarzeniu, krążownik został zniszczony w Bitwie na Morzu Jawajskim w 1942 roku wraz z całym międzynarodowym zespołem ABDA (American-British-Dutch-Australian Task Force).
Na pokładzie najpotężniejszego okrętu w historii, amerykańskiego pancernika USS „Iowa” (BB-61) służbę wojenną pełniła kotka o wdzięcznym imieniu Pooli. Zawodowo zajmowała się tępieniem gryzoni, jednak jej zakres obowiązków stale się powiększał. Podnosiła morale załogi, towarzyszyła pierwszemu oficerowi artylerii podczas przygotowania okrętu do otwarcia ognia. Gdy do szpitala okrętowego przybywali z lądu ranni żołnierze USMC, Pooli podtrzymywała ich na duchu w izbie chorych. Kotka wzięła udział łącznie w czterech kampaniach prowadzonych przez okręt podczas II Wojny Światowej i niewiele brakowało, a „załapałaby się” jeszcze na Wojnę w Korei, gdyby rozkazem Dowództwa Floty nie przeniesiono jej w stan spoczynku w 1955 roku. Pooli zmarła w Domu Weterana w Los Angeles w 1959 roku (miała 19 lat). Odznaczono ją 4 Gwiazdami Bojowymi za udział w 4 kampaniach pancernika oraz Service Ribbon za wzorową służbę. Obecnie na pokładzie USS „Iowa” służą aż 4 koty.
tekst i rysunek: Sławomir Lipiecki
Fot. US Naval Institute Press