Sławomir John Lipiecki Website
login hasło


Pancerniki typu Fuso
Historia konstrukcji
 
Dwa drednoty typu Fuso („Fuso” i „Yamashiro”) były pierwszymi okrętami liniowymi nowej generacji, zbudowanymi dla Cesarskiej Floty Japonii (Teikoku Kaigun). Z chwilą wejścia do linii były jednymi z największych i najsilniej uzbrojonych pancerników na świecie. Były jednak przy tym bardzo słabo opancerzone, a ich konstrukcja była już wówczas przestarzała. Nawet całkowita modernizacja przeprowadzona w połowie lat trzydziestych XX wieku nie uczyniła z pancerników typu Fuso nowoczesnych jednostek tej klasy. Nic zatem dziwnego, że oba okręty wraz z pozostałymi starymi okrętami liniowymi Cesarskiej Floty przez niemal całą drugą wojnę światową stały bezczynnie we flocie rezerwowej, traktowane jedynie jako jednostki treningowe. Dopiero w roku 1944, gdy sytuacja Japonii stała się krytyczna, postanowiono wykorzystać je w akcji jako przysłowiową ostatnią deskę ratunku.
 
Pierwsze drednoty Cesarskiej Floty  
 
Tuż po zakończeniu wojny z Rosją na początku XX wieku, za głównego przeciwnika i konkurenta na Pacyfiku zaczęto uważać Stany Zjednoczone,  a zwłaszcza nowoczesną flotę liniową tego kraju. W tamtym czasie Cesarska Flota nie posiadała w swym składzie ani jednego pancernika nowej generacji klasy drednot, czyli o artylerii głównej, składającej się wyłącznie z najcięższych armat jednolitego kalibru. Po serii tzw. semidrednotów (pancerników o wielkości drednota, ale uzbrojonych w najcięższą artylerię główną dwóch kalibrów) typu Kawachi, Japończycy zamówili w Wielkiej Brytanii cztery bazujące na typie Lion krążowniki liniowe typu Kongo (z czego trzy okręty tego typu zbudowano w Japonii na licencji Vickersa). Te bardzo duże i szybkie, ale jednocześnie przeciętnie uzbrojone i bardzo słabo opancerzone jednostki nie mogły stanowić przeciwwagi dla potężnych okrętów pancernych US Navy. W związku z tym, bazując częściowo na ich konstrukcji, Japończycy rozpoczęli prace projektowe nad własnymi drednotami, mogącymi podjąć walkę z każdym amerykańskim pancernikiem. Pozostało to jednak tylko pobożnym życzeniem projektantów i sztabowców Cesarskiej Floty.  
 
„Papierowe tygrysy” 
 
Pancerniki „Fuso” wybudowano w latach 1912 – 1917 jako odpowiedź na najnowsze wówczas amerykańskie okręty liniowe typu Nevada. Przy długości całkowitej wynoszącej 205,1 m, szerokości maksymalnej 28,65 m i wyporności bojowej sięgającej 35 900 ton metrycznych (36 600 mt standard) były to wówczas największe pancerniki świata. Tak wielkie rozmiary i pojemność kadłuba dawały ogromne możliwości , zwłaszcza że z powodu niemożności wyprodukowania jeszcze wówczas przez przemysł japoński zbyt wielkich armat, kaliber artylerii głównej pozostał na poziomie krążowników liniowych typu Kongo, czyli 356 mm. Niestety, japońskie stocznie i biura projektowe nie posiadały wówczas odpowiedniego doświadczenia w budowie tak wielkich i skomplikowanych okrętów, a do tego na każdym kroku dawało się jeszcze zauważyć konserwatyzm kadry inżynierskiej oraz wszechobecne zacofanie techniczne. Kadłuby nowych okrętów były całkowicie nitowane, przy czym poprawność łączeń sprawdzano w dość komiczny sposób – stukając w każdy ciężki nit ręcznym (sic!) młotkiem.
 

Fuso

Pancernik "Fuso" podczas końcowych prac wyposażeniowych pod koniec 1915 r.

 
Niestaranny sposób łączenia blach spowodował powstanie wielu nieszczelności w systemie grodzi, co z kolei w późniejszym czasie doprowadziło do korozji zarówno w systemie ochrony przeciwtorpedowej, jak i pomiędzy poszczególnymi płytami głównego pokładu pancernego, gdzie dostała się wilgoć. W przeciwieństwie do okrętów liniowych US Navy wyposażonych w bardzo gruby, rewolucyjny system opancerzenia – All or Nothing, japońskie jednostki tej klasy były opancerzone w przestarzały sposób (posiadały kombinacje pasów różnej grubości i cienkich pokładów ochronnych zamiast jednolitej cytadeli).
 
Niezbyt gruby, lekko wychylony na dziobie i rufie główny pas pancerny ze stali nawęglanej typu VC (Vickers Cemented) miał zaledwie 229 mm (9 cali) grubości (tylko 102 mm przy dolnej krawędzi). Jedynie w obrębie kotłowni i wież artylerii głównej śródokręcia pancerz zwiększał swoją grubość do 300 mm (11,8 cala). Na wysokości barbet i komór amunicyjnych wież dziobowych i rufowych dodatkową funkcję ochronną dla pasa 229 mm spełniały umieszczone za nim skosy głównego pokładu pancernego o grubości 51 mm (w istocie była to składanka 19 mm zwykłej stali konstrukcyjnej typu HT i 32 mm stali niklowanej NS) – na śródokręciu, tj. w obrębie pasa o grubości 300 mm, tej dodatkowej ochrony nie było. Poza głównym pasem pancernym, okręty japońskie miały jeszcze górna cytadelę, składającą się z płyt nawęglanych typu VC o grubości 203 mm (8 cali), oraz niewielką ochronę części dziobowej z tego samego typu płyt o grubości 102 – 127 mm. W praktyce ten cieniutki pancerz nie chronił okrętu przed przebiciem ciężkimi pociskami przeciwpancernymi, a tylko niepotrzebnie uruchamiał ich zapalniki, co w konsekwencji oznaczało eksplozję wewnątrz kadłuba wraz ze wszystkimi jej straszliwymi następstwami. 
 
Niewystarczająco chronione były wieże armat artylerii głównej ( 300 mm przód, 203 mm boki i tył oraz 115 mm dach) i ich barbety (203 po bokach i 300 mm z przodu), co groziło łatwym wyłączeniem ich z walki nawet jednym trafieniem, nie mówiąc już o ryzyku eksplozji amunicji. Najbardziej jednak karygodny był fakt pozostawienia maszyny sterowej bez jakiejkolwiek ochrony, natomiast zapasową sterówkę chroniła jedynie mała cytadela o grubości zaledwie 102 mm, przykryta 51 mm- pokładem ze składanki stali HT i NS. 
 
Kolejnym słabym punktem japońskich drednotów było zabezpieczenie pokładów. Pokład pierwszy (górny) tylko nad kazamatami armat artylerii średniej miał grubość 35 mm (w pozostałej części 13 mm), a w dodatku wykonany został ze zwykłej stali konstrukcyjnej HT i trudno uważać go za skuteczna ochronę przeciw ciężkim pociskom. Drugi pokład nie był opancerzony (12 mm stali HT), zaś pokład trzeci (główny pokład pancerny) miał grubość jedynie 51 mm (składanka 19 mm stali konstrukcyjnej HT i 32 mm stali niklowanej NS) w części środkowej i 19 mm na końcowych krawędziach skosów (co istotne, skosy występowały tylko w rejonie komór amunicyjnych). 
 
Bierny system ochrony podwodnej części kadłuba również pozostawiał wiele do życzenia. Tworzyło go m.in. dwadzieścia pięć porzecznych grodzi dzielących kadłub na dwadzieścia sześć głównych przedziałów wodoszczelnych, podwójne dno kadłuba wraz z podwójnym poszyciem burty (będącym jego przedłużeniem ku górze) oraz oddalona od niej o 4,8 m pojedyncza, lekka gródź wzdłużna (przeciwtorpedowa) o grubości 38 mm stali HT. Pomiędzy poszyciem a grodzią nie było zbiorników paliwa (z wyjątkiem wąskiej warstwy podwójnej burty), co znacznie obniżało skuteczność całego systemu przeciwtorpedowego. W dodatku gródź główna ciągnęła się jedynie na wysokości maszynowni i kotłowni. W związku z tym w rejonie dziobowych i rufowych barbet wież armat artylerii głównej ustawiono wewnątrz specjalne wzdłużne ścianki o grubości 38 -51 mm ze stali HT, jednak było to zdecydowanie za mało, by powstrzymać coraz potężniejsze głowice torpedowe. Brak materiału absorbującego energię eksplozji w postaci wody lub paliwa w połączeniu ze słabością grodzi mógł spowodować przedarcie się ognia do wnętrza okrętu po wybuchu torpedy lub miny, a to z kolei mogło doprowadzić do eksplozji magazynu ładunków miotających. Znalazło to swoje potwierdzenie w praktyce. Japońskie okręty liniowe były chyba jedynymi w historii drednotami, wylatującymi w powietrze na skutek storpedowania (np. „Kongo” i „Fuso”)! Czarę goryczy dopełniały braki w systemach wentylacyjnych i obrony przeciwawaryjnej, które tradycyjnie dla okrętów  japońskich, stały na bardzo niskim poziomie, podobnie z resztą  jak kiepskie warunki socjalne niesprzyjające długim rejsom po rozległym Pacyfiku. 
 
Drastycznych braków w opancerzeniu i systemach ochronnych japońskie drednoty w żaden sposób nie nadrabiały ani prędkością, ani manewrowością. Wielki, ciężki i niezbyt wydajny układ napędowy o całkowitej mocy 40 000 SHP pozwalał osiągać maksymalną prędkość 22 węzłów przy wyporności bojowej, która należy uznać za przeciętną (na próbach udało się na krótko uzyskać 22,5 węzła przy wyporności normalnej). Zespół napędowy składał się z dwudziestu czterech niskociśnieniowych , wodnorurkowych kotłów Miyabara zaopatrujących w parę cztery turbiny Brown – Curtis napędu bezpośredniego (bez przekładni) sprzężonych z wałami obracającymi cztery trójskrzydłowe śruby. Kotły zostały umieszczone w dwóch zespołach kotłowni odseparowanych od siebie barbetą wieży nr 3. Ten wynikający z niefortunnego rozmieszczenia artylerii głównej (o czym dalej) podział kotłowni wymusił zastosowanie dwóch kominów i skomplikował podział wewnętrzny kadłuba. Co istotne, kotły opalane były przemiennie mazutem i węglem, co było już wówczas swego rodzaju anachronizmem w nowych drednotach. 
 
Wydłużony kadłub pancerników typu Fuso cechował się niezłymi właściwościami morskimi, jednak mała, pojedyncza płetwa sterowa nie była w stanie zapewnić tym okrętom zadowalającej zwrotności i stabilności kursowej. 
 
Jedynym mocnym punktem okrętów liniowych typu Fuso była siła ich artylerii głównej. Z chwilą wejścia do linii były to jedne z najlepiej uzbrojonych okrętów świata. Pod względem masy salwy burtowej pobiły nawet amerykańską ”Nevade” i brytyjską „Queen Elizabeth”. Główne uzbrojenie japońskich drednotów tworzyło dwanaście armat Vickersa kalibru 356 mm (14 cali) L/45, które powszechnie uważane są (m. in. Przez J. Campbella vide „Naval Weapons of World War Two”) za najlepsze ciężkie armaty morskie  w historii Cesarskiej Floty. Strzelały czepcowymi pociskami przeciwpancernymi APC o masie 719 kg na dystans prawie 30 km przy maksymalnym wówczas kącie podniesienia wynoszącym 30°. 
Niestety prymitywny system kierowania ogniem japońskich pancerników nie pozwalał im w pełni wykorzystać potęgi artylerii, zwłaszcza pod względem zasięgu. Co więcej, armaty rozmieszczono w bardzo niefortunny sposób, w sześciu dwudziałowych wieżach. Olbrzymia masa tak dużej liczby wież nie pozwoliła na ich odpowiednie opancerzenie. Ponadto instalacja dwóch z nich na śródokręciu wpłynęła negatywnie na podział wewnętrzny kadłuba, a ich niesymetryczne (względem wież dziobowych i rufowych) ułożenie znacznie obniżyło celność artylerii oraz drastycznie uszczupliło miejsce dla instalacji armat przeciwlotniczych i systemów kierowania ogniem, co w przyszłości miało okazać się brzemienne w skutkach. Ponadto wieże na śródokręciu miały bardzo ograniczone kąty ostrzału. 
 

Fuso - armaty kal. 356 mm

Przekrój wieży armat artylerii głównej pancernika "Fuso" po modernizacji. Rys. Autor (S. Lipiecki)

 
Artyleria średnia japońskich drednotów składała się z szesnastu armat Vickersa kalibru 152 mm (6 cali) L/50 umieszczonych w kadłubowych kazamatach. Była więc pozornie silniejsza od stosowanej powszechnie w US Navy szybkostrzelnej artylerii kalibru 127 mm (5 cali). Jednak w hipotetycznym starciu pancerników nie miało to żadnego znaczenia ze względu na duży dystans prowadzenia walki i silne opancerzenie przeciwników, zaś do walki z torpedowcami i niszczycielami tak duży kaliber nie sprawdził się ze względu  na zbyt niską szybkostrzelność (zaledwie pięciu strzałów  na minutę). Rozmieszczenie artylerii średniej w burtowych kazamatach mocno uzależniało jej użycie od warunków atmosferycznych. Poza tym kąt podniesienia armat wynosił początkowo tylko 15°, co odbiło się negatywnie na ich zasięgu skutecznym (maksymalnie 14 100 m). Uzupełnieniem artylerii były cztery zupełnie bezużyteczne przeciwlotnicze karabiny maszynowe kalibru 7,62 mm oraz sześć podwodnych wyrzutni torped kalibru 533 mm (w praktyce równie mało przydatne). 
 
System kierowania ogniem artylerii był bardzo prymitywny i w zasadzie nie pozwalał japońskim drednotom na pełne wykorzystanie potencjału ich artylerii. Tworzyły go cztery dalmierze koicydencyjne typu B o bazie optycznej zaledwie 4,5 m, zintegrowane z głównym dalocelownikiem 13 shiki umieszczonym na szczycie masztu przedniego. Dalmierze ulokowano na dachach wież armat artylerii głównej, a jeden z nich na dachu pancernego stanowiska dowodzenia, a więc zbyt nisko, by pomiary odległości od celu mogły być wystarczająco precyzyjne. Reasumując, pierwsze drednoty Cesarskiej Floty nie miałaby żadnych szans w konfrontacji z najnowszymi pancernikami US Navy typów Nevada, Pennsylvania i New Mexico. Stosunkowo silne, choć źle rozlokowane uzbrojenie, przeciętna prędkość i przy tym bardzo słabe, przestarzałe opancerzenie i system kierowania ogniem w praktyce czyniły z japońskich jednostek co najwyżej wolne krążowniki liniowe. 
 
Pierwsze zmiany w wyposażeniu 
 
Traktat Waszyngtoński zabraniający budowania nowych okrętów liniowych raz na zawsze storpedował możliwość pozyskania przez Japonię naprawdę udanych jednostek tej klasy. Tym samym Cesarska Flota została niejako zmuszona do modernizowania istniejących pancerników.  Niestety, posiadane okręty typów Fuso, Ise i poniekąd także Nagato niespecjalnie się do tego nadawały, gdyż były już wówczas całkowicie koncepcyjnie przestarzałe. W związku z tym cały wysiłek stoczniowy i gospodarczy Japończyków przeniósł się na jednostki niższych klas, takich jak m.in. krążowniki i lotniskowce. 
 
Pierwszą drobną modyfikację „Fuso” przeprowadzono jeszcze w 1921 roku. Modernizacja objęła jednak jedynie uzbrojenie przeciwlotnicze. Bezużyteczne karabiny maszynowe zastąpiono czterema armatami 3 shiki kalibru 80 mm L/40. Z kolei w latach 1927 – 1928 drobnych zmian dokonanych w systemie kierowania ogniem. W tym celu niemal całkowicie zabudowano stanowiskami przedni maszt, dodając jednocześnie dwa dodatkowe dalmierze Shiki 5 o bazie optycznej 4,5 m i cztery nowe dalmierze dla wież o bazie optycznej 6 m. By uchronić rozbudowaną nadbudówkę przed zadymieniem, na szczycie przedniego komina zainstalowano specjalną kapę, odprowadzającą spaliny do tyłu okrętu. Ponadto wzmocniono uzbrojenie przeciwlotnicze, instalując dodatkowe dwie armaty kalibru 80 mm. 
 
Japończycy doskonale zdawali sobie sprawę ze słabości swoich drednotów, a w szczególności najstarszych typów Fuso i Ise. Niestety, nie mogąc podjąć prac projektowych nad ich następcą, zmuszeni zostali poddać istniejące pancerniki gruntownej modernizacji, by przynajmniej częściowo zbliżyć je do standardów lat trzydziestych XX wieku. W związku z tym jednostki typu Fuso zostały poddane wielkiej przebudowie, którą przeprowadzono na dwie raty w latach 1930 – 1933 i 1934 1935 w doku stoczni Sasebo i Kure. Ograniczone możliwości techniczne, jak i nieudana konstrukcja starych drednotów nie pozwoliły jednak na uzyskanie zadowalających rezultatów. Pomimo przeprowadzonych na szeroką skalę prac modernizacyjnych, omawiane pancerniki konstrukcyjnie pozostały w poprzedniej epoce. 
 
Wielka modernizacja – mierny efekt
 
Przebudowa pancerników typu Fuso miała przede wszystkim zwiększyć ich osiągi oraz poprawić opancerzenie poziome i system kierowania ogniem. Podwyższenie prędkości maksymalnej (uzyskanie m.in. poprzez przedłużenie kadłubów okrętów oraz całkowitą wymianę siłowni) wraz ze wzmocnieniem pancerza pokładu miało umożliwić japońskim drednotom skuteczną walkę na dalsze odległości, co było zgodne z obowiązującą od początku lat trzydziestych XX wieku doktryną Cesarskiej Floty. 
 

Fuso - przekrój wzdłużny

System ochrony biernej "Fuso" po modernizacji - przekrój wzdłużny. Rys. Autor (S. Lipiecki)

 
Japończycy, zdając sobie sprawę ze słabości swoich pancerników, postanowili w pierwszej kolejności „szarpać” amerykańską flotę liniową nocnymi atakami torpedowymi niszczycieli, krążowników i okrętów podwodnych oraz nalotami samolotów lotnictwa morskiego, startujących z lotniskowców. Dopiero po poważnym osłabieniu sił pancernych US Navy, do akcji miały wejść japońskie drednoty i rozstrzygnąć bitwę na korzyść Cesarstwa. W praktyce tego typu doktryna była zbyt mocno uzależniona od powodzenia działań sił lekkich oraz od faktu, czy Amerykanie zrobią dokładnie to, czego oczekują od nich Japończycy. Poza tym to właśnie w US Navy specjalizowano się wówczas w walce na dalekim dystansie, a 2 czy 3 węzły przewagi prędkości okrętów japońskich nie miałoby w bitwie morskiej żadnego znaczenia. 
 
Wspomniana doktryna odcisnęła się piętnem na przebudowanych starych drednotach Cesarskiej Floty. Zrezygnowano z wymiany pancerza burtowego oraz pogrubienia opancerzenia wież armat artylerii głównej. Dodano jedynie niewielką, cienką cytadelę o grubości 102 mm po bokach i 51 mm u góry, chroniącą do tamtej pory nieopancerzoną maszynę sterową, a także poprawiono nieznacznie ochronę horyzontalną. Na głównym pokładzie pancernym w rejonie śródokręcia ułożono dodatkową warstwę przeciętnej jakości płyt pancerza jednorodnego NVNC (New Vickers Non-Comented) o grubości 67 mm oraz 82 mm tego samego typu blach na wysokości dziobowych i rufowych komór amunicyjnych. Sumarycznie w 1935 roku główny pokład pancerny w części środkowej miał grubość 118 mm (51 mm przy krawędziach), a w rejonie komór amunicyjnych wież dziobowych i rufowych 133 mm. Oczywiście taka „składanka” mocno osłabiała i tak nie największy ekwiwalent odporności pancerza poziomego, zwłaszcza że materiał, z którego go wykonano nie był najwyższej jakości, a między niestarannie  złączone (znitowane) blachy poszycia z czasem dostała się korozja. Co prawda wymieniono większość wcześniej skorodowanych blach poszycia i grodzi, ale nie wprowadzono żadnych systemów mających ochronić przed rdzą w przyszłości (jak choćby odpowiedniej klimatyzacji). 
 
W celu zrównoważenia drastycznego przyrostu masy opancerzenia i nowych urządzeń oraz poprawienia ochrony podwodnej części kadłuba, zainstalowano specjalne ”bąble” przeciwtorpedowe (ang. „blister”) o maksymalnej szerokości 1 m z każdej burty. Ponadto w rejonie kotłowni i maszynowni, tuż przed oryginalną wzdłużna grodzią przeciwtorpedową, zainstalowano nową gródź sztywną o grubości 63 – 76 mm. Głębokość systemu wzrosła tym samym w najszerszym miejscu kadłuba z 4,8 m do 5,8 m z każdej burty. Niestety komory amunicyjne wież dziobowych i rufowych nadal pozostały bez dodatkowych grodzi wzdłużnych, a bąbel przeciwtorpedowy był w ich rejonie niezbyt szeroki, co wynikało m.in. z naturalnego zwężenia się kadłuba na dziobie i rufie. Co więcej, przestrzeń między burtą a grodziami wzdłużnymi nadal pozostała pusta, bez paliwa lub wody, co praktycznie deklasowało cały układ przeciwtorpedowy jako skuteczny środek absorbujący eksplozje silnych głowic torpedowych i stwarzało poważne ryzyko pożarowe. Poza tym także w tym wypadku do głosu doszły braki w systemie klimatyzacyjnym (upał i wilgoć)  oraz nieszczelność łączeń, w związku z tym cały system grodzi (także blach poszycia pokładów ochronnych) cierpiał z powodu postępującej korozji. 
 
W największym stopniu przebudowano układ napędowy. Dotychczasowe dwadzieścia cztery niskociśnieniowe kotły parowe Miyabara zostały zastąpione przez sześć znacznie lepszych, dużych kotłów Kampon Ho-Gō. Nowe kotły opalane były wyłącznie mazutem i produkowały parę o znacznie wyższych parametrach. Zmniejszenie ich liczby pozwoliła także oszczędzić wiele bezcennych ton na masie całego zespołu napędowego. Także turbiny zostały wymienione. Okręty otrzymały dużo nowocześniejsze zespoły turbin Kampon, zaopatrzone w jednostopniowe przekładnie redukcyjne, co znacznie uprościło i polepszyło cały system sterowania. Maksymalna (nominalna) moc maszyn wzrosła niemal dwukrotnie z 40 000 SHP do 75 000 SHP. Na próbach przy wyporności normalnej i przeciążeniu siłowni do 76 889 SHP udało się na krótko rozwinąć prędkość 24,7 węzła, jednak w toku normalnej eksploatacji, przy pełnej wyporności, pancerniki z wielkim trudem osiągały i utrzymywały 23-24 węzły. Z tego m.in. powodu nie mogły towarzyszyć szybkim grupom derzeniowym lotniskowców podczas odpierania przez nie ataków powietrznych. Tym samym poprzez przebudowę nie uzyskano ani wartościowych pancerników, ani dostatecznie szybkich eskortowców floty. 
 
Najbardziej zauważalnymi zmianami w zewnętrznym wyglądzie pancerników było zlikwidowanie przedniego komina, przesunięcie wieży nr 3 bardziej ku rufie (na bliźniaczym „Yamashiro” nie dokonano tej zmiany) oraz całkowite zabudowanie przedniego masztu licznymi stanowiskami obserwacyjnymi i kierowania ogniem (z wielkim dalmierzem stereoskopowym 13 shiki o bazie optycznej 8 m na szczycie). To także było spowodowane brakiem miejsca na śródokręciu i w związku z tym cały nowy osprzęt nawigacyjny, obserwacyjny i kierowania ogniem musiano upchnąć w wąskiej przedniej (poniekąd także w tylnej) nadbudówce. Zainstalowano m.in. dwa główne dalocelowniki 14 shiki z dalmierzem 13 shiki, cztery pomocnicze dalmierze 5 shiki oraz cztery dalocelowniki dla artylerii uniwersalnej 91 shiki współpracujące z dwoma 6-metrowymi i dwoma 4,5-metrowymi dalmierzami i wiele, wiele innych urządzeń (w późniejszym czasie nawet prymitywne radary obserwacyjne). 
 

Fuso - przekrój poprzeczny

System ochrony biernej "Fuso" po modernizacji - przekrój poprzeczny. Rys. Autor (S. Lipiecki)

 
W ten sposób powstała największa w całej historii pancerników nadbudówka, o wysokości całkowitej (licząc od poziomu pokładu górnego) aż 36,8 m! Nie było w tym oczywiście ani krzty praktyczności. W istocie ta masywna „pagoda” stanowiła przepiękny cel dla optoelektronicznie kierowanej artylerii przeciwnika i równie wspaniałą powierzchnię odbicia dla wrogich stacji radarowych. Nie należy przy tym zapominać, że wystarczyłby jeden celny pocisk w tę lekką konstrukcję, by (przynajmniej teoretycznie) całkowicie sparaliżować dowodzenie i kierowanie ogniem całego okrętu (tym bardziej, że jedynie 2 dalocelowniki nadawały się do kierowania ogniem artylerią główną). Sami Amerykanie przyznają, że strzelanie do japońskich pancerników było łatwe i przyjemne, właśnie ze względu na ich wysokie, rozbudowane bryły nadbudówek, wyraźnie odznaczające się na tle nieba lub horyzoncie, nawet w nocy. 
 
Przebudowa w najmniejszym stopniu dotknęła uzbrojenie. Z powodu wspomnianego wcześniej nieudanego rozmieszczenia artylerii głównej, na okrętach liniowych typu Fuso brakowało miejsca na instalację licznych stanowisk dla tak bardzo potrzebnych już wówczas uniwersalnych armat artylerii średniej oraz lekkiej artylerii przeciwlotniczej wraz z nowymi stanowiskami kierowania ogniem. Artyleria główna pozostała praktycznie bez zmian. Zwiększono jedynie maksymalny kąt podniesienia armat do 43 stopni (zasięg maksymalny ognia wzrósł do 35,45 km) oraz wprowadzono nowe, czepcowe pociski przeciwpancerne APC o masie 673,5 kg. Pomimo modernizacji, armaty te ustępowały jednak amerykańskim konstrukcjom tego samego kalibru Mk 10/12 L/45 i Mk 11 L/50, strzelającym nowoczesnymi pociskami APC o masie 680,4 kg. 
 
Zmniejszono do czternastu liczbę armat artylerii średniej, zwiększając jednocześnie maksymalny kąt ich podniesienia do 30 stopni (zasięg pocisku AP wynosił 19,5 km). Artyleria średnia pozostała zatem nadal w kazamatach burtowych, przez co była uzależniona od warunków panujących na morzu. Zlikwidowano przestarzałe armaty kalibru 80 mm, a w ich miejsce zainstalowano cztery podwójne stanowiska armat uniwersalnych 89 shiki A -1 kalibru 127 mm L/40 (niezbyt skutecznych przy strzelaniu przeciwlotniczym) oraz osiem podwójnych stanowisk zupełnie nieefektywnych i nieudanych armat przeciwlotniczych shiki 96 kalibru 25 mm L/60. 
 

Fuso - Surigao

Ostatnie godziny japońskiego pancernika "Fusō". Malował Autor (Sławomir Lipiecki)

 
Jak wyraźnie widać, uzbrojenie przeciwlotnicze pancerników typu Fuso niemal nie istniało w odniesieniu do standardów przyjętych podczas drugiej wojny światowej. Z tego względu te równie wielkie, co bezużyteczne okręty nie mogły nawet spełniać funkcji ruchomej baterii przeciwlotniczej. W wyniku zwiększenia masy opancerzenia (z 8588 t do 12 199 t), dodania bąbli przeciwtorpedowych, nowego uzbrojenia, napędu i innych urządzeń, wyporność standardowa zmodernizowanych pancerników wzrosła do 34 700 ton metrycznych, a bojowa aż do 39 150 t. przy tak dużych rozmiarach kadłuba, były to jednak okręty całkowicie przestarzałe, przeciętnie uzbrojone, bardzo słabo opancerzone i stosunkowo powolne. Nic zatem dziwnego, że sami Japończycy nie chcieli wykorzystywać ich do walki na pierwszej linii. Gdy jednak w końcu do tego doszło, podczas bitwy w Cieśninie Surigao stoczonej w nocy z 24 na 25 października 1944 roku, oba stare pancerniki szybko uległy nowoczesnym okrętom US Navy.
 

Dane taktyczno-techniczne pancernika do pobrania (pdf):   Fuso; dane taktyczno-techniczne

 

 

Sławomir John Lipiecki

 

Fot: "World of Warships" official Forum via http://forum.worldofwarships.com/

 
Przybornik
Jesteś 84352 majtkiem na pokładzie.

Przeszukaj witrynę:



 

Morze Statki i Okręty - FB

 

Nowa Technika Wojskowa - FB

 

Mój baner:

 

 

Zaprzyjaźnione serwisy:

 

USS Iowa Association - Battleship Pacific Center

 

USS Iowa Association - Battleship Pacific Center

 

Sklei i serwis komputerowy

 

 

 

 


   Mapa strony

Portfolio
       Sławomir Lipiecki
        Publicystyka
        Rysunki i Grafika
        Webdesign
Okręty
        Artykuły
        Recenzje
        Modele
        Źródła
MSiO
        Numery
        Facebook
        Magnum-X
Koty
        Artykuły
        Źródła
        Mój poradnik
Persido
        Żywot człowieka poczciwego
        Kogut domowy
        Zgrupowanie AK Podlasie
        Galeria
Galeria
        Moje prace
        Okręty
        Koty
        Różne
Kontakt
   Szybki kontakt

E-mail: irbis@warships.com.pl
   Narzędzia

Copyright (c) Sławomir Lipiecki